WARTA CHALLENGE Marathon&Half to cykl pięciu biegów, które odbywają się od listopada do marca. Nie ma obowiązku brania udziału we wszystkich biegach, ale start we wszytkich pozwala na wzięcie udziału w rywalizacji o nagrodę główną. W tym roku odbyła się piąta, jubileuszowa edycja Warty Challenge. My zdecydowaliśmy się na jeden z pięciu biegów - ten grudniowy. Dla biegaczy przygotowano w nim dwa dystanse odpowiadające półmaratonowi i maratonowi. Na ten krótszy dystans organizatorzy zaprosili również kijkarzy.

Warta Challenge jest biegiem przełajowym, który odbywa się w Biedrusku koło Poznania. Trasa prowadzi duktami i ścieżkami leśnymi. Jest niełatwa ze względu na podbiegi i nierówną nawierzchnię oraz z uwagi na liście, kałuże i błoto. Świeże powietrze i widok rzeki Warty wynagradzają te trudy.

Warto wspomnieć, że w Biedrusku znajduje się poligon wojskowy, który służył za plenery dla filmu „Ogniem i mieczem” i serialu „Czterej pancerni i pies”.

Już od momentu przybycia na teren zawodów czuć było kameralny klimat tej imprezy. Biuro zawodów zlokalizowane było obok pięknego, klimatycznego Pałacu Biedrusko przed którym znajdowały się wojenne eksponaty. Klimatu dodawała stylowa Piwnica w której biegacze mogli nie tylko uzupełnić kalorie pysznymi, przygotowanymi przez gospodarzy. potrawami ale i rozgrzać się przy kominku oraz podziwiać zbiór historycznych pamiątek. Po raz pierwszy miałam okazję wziąć udział w tak nietypowo zorganizowanym biegu.

Na kameralny klimat wpłynęła nieduża liczba uczestników. Przyzwyczajeni jesteśmy raczej do tego, że imprezy biegowe to przynajmniej kilkaset ludzi. Tutaj tak nie jest. To może być zaletą dla niejednego biegacza, który woli unikać tłumów, a myśli o wystartowaniu w zawodach biegowych.

My razem z tatą na ten bieg trafiliśmy przypadkowo. Chcieliśmy zakończyć rok 2018 z dziesiątym oficjalnie przebiegniętym półmaratonem. Długo nie mogliśmy znaleźć biegu na dystansie ponad 20 kilometrów. Tacie w końcu się to udało. Znalazł bieg, który na długo pozostanie w naszej pamięci ze względu na swój nietypowy charakter i klimat.

Mimo przeziębienia i stanu pochorobowego ukończyliśmy ten bieg. Tata miał kaszel, a ja katar. Byliśmy tego dnia Drużyną Choruszków. Na szczęście po chorobach pozostały już śladowy ilości. Muszę przyznać, że dzięki bieganiu ciężko chorobie rozłożyć mnie na maksa. Odporność naprawdę jest wysoka.

Biegliśmy z tatą wspólnie, obok siebie. Ja nadawałam tempo. Tata powiedział, że było niezłe. I chyba tak było, bo zajęłam 5. miejsce wsród wszystkich startujących kobiet.

Dlaczego bieganie jest fajne? Bo grypa ma problem żeby Cię dogonić!

2018-12-10



Galeria zdjęć: