Debiut w biegu górskim zimą. Udany!
Górski Zimowy Maraton ŚlężańskiO Górskim Maratonie Ślężańskim dowiedziałam się z konkursu który polegał na napisaniu relacji z biegu z Festiwalu Ślężańskiego, który odbył się we wrześniu 2018 roku. Z racji, że na moim blogu opisuję wszystkie imprezy biegowe w których wzięłam udział, to po prostu wysłałam relację z biegu na Ślężę do pomysłodawców konkursu. Okazało się, że mój opis przypadł do gustu organizatorom najbardziej. Wygrałam wówczas pakiet startowy na Górski Maraton Ślężański.
Górski Maraton Ślężański odbywa się w Sobótce od 2016 roku. W tegorocznej edycji do wyboru były dwa dystanse: 24 km oraz 43 km. Już w październiku wiedzieliśmy z tatą, że weźmiemy udział w tej imprezie. Początkowe bardzo kusił nas ten dłuższy dystans. Jednak rozsądek przemówił. Nie mieliśmy żadnego doświadczenia w biegach górskich zimą. Nie wiedzieliśmy co nas czeka. Dlatego zdecydowaliśmy się na bieg na dystansie 24 kilometrów. To była dobra decyzja.
Bardzo lubimy Sobótkę i Ślężę. Te miejsca znajdują się niedaleko od naszego miejsca zamieszkania. Bywaliśmy już tam nie raz. Odkrywamy Ślężę za każdym razem, bo z każdym biegiem zdobywamy tę górę i zbiegamy z niej innymi szlakami.
Dopiero dzisiaj wróciłam z przekonaniem, że byłam na Ślęży od każdej możliwej strony. I co jest najfajniejsze? Mam ochotę być tam znowu. Naprawdę lubię to miejsce.
Śledząc stronę organizatorów biegu wiedziałam, że należy spodziewać się śniegu i niebezpiecznych momentami miejsc na trasie. Tak faktycznie było. Na dole znajdowało się sporo błota i kałuż. Nie sądzę aby ktokolwiek zameldował się na mecie z suchymi butami. Ale… to miało swój urok. Niezapomnianymi widokami była duża ilość śniegu. Im bliżej szczytu, tym więcej go było. Na trasie, na drzewach, na kamieniach. To robiło wrażenie. Było jak w bajce. Byłam naprawdę zachwycona tym widokiem. Mam świadomość, że nie tylko ja. Było pięknie…
Ale i niebezpiecznie. Zdarzały się miejsca gdzie było ślisko. Nietrudno było o upadek. Starałam się być ostrożna. W jednym, najbardziej niebezpiecznym, miejscu organizatorzy rozwiesili liny pomocnicze. Oczywiście skorzystałam z nich. Broniąc się przed upadkiem po prostu ześlizgnęłam się na tyłku trzymając się lin. Chyba będę to pamiętać już zawsze. Ulżyło mi, że najniebezpieczniejszy fragment trasy mam za sobą.
Mimo, że łatwo nie było to nie spotkał mnie żaden siłowy kryzys. Było naprawdę OK. Na dwudziestym kilometrze zdecydowałam, że spożyję energetyczny żel. Pomógł mi w dobrym humorze dobiec na metę wyprzedzając kilka osób na ostatnich kilometrach. Tato uznał, że był to, jak do tej pory, najcięższy bieg w którym braliśmy udział. Trudno się nie zgodzić. Liczne podbiegi, szczyt, śnieg, uważanie aby się nie poślizgnąć. Nie było łatwo. Ale przecież im trudniej, tym większa satysfakcja!
Na trasie można było posilić się czekoladą, pomarańczami, napojami, ciepłą herbata. Było nawet ognisko aby się ogrzać. Nie musiałam korzystać z żadnego z tych punktów, ale nawet takie drobiazgi sprawiają, że biegacz czuje się na trasie swobodnie. Bezpiecznie.
Na trasie klimat wśród biegacz również był pozytywny. Miałam okazję porozmawiać w trakcie biegu z trzema osobami. Wymieniliśmy się doświadczeniami, porozmawialiśmy na temat biegów, wpieraliśmy się, a dzięki temu czas minął nam szybciej.
Na mecie na każdego z finiszerów czekał medal. Jest w nim coś nietypowego. NIe tylko jedna rzecz. Po pierwsze: to medal ceramiczny, duży i ciężki. Przede wszystkim piękny. A po drugie: jego środek wykonany jest z przetopionych, zebranych na Ślęży, butelek - śmieci. Ten pomysł zasługuje naprawdę na duże uznanie dla organizatorów!
Jak wypadliśmy? Mi udało się zająć II miejsce w kategorii kobiet 18-29 lat (czas: 2 godz. 47 min). A tato… był piąty w swojej kategorii wiekowej (czas: 2 godz. 20 min). Biorąc pod uwagę liczbę konkurentów w jego kategorii to wypadł naprawdę super. Tata zameldował się na mecie ponad 20 minut przede mną. To naprawdę robi wrażenie!
Dlaczego bieganie jest fajne? Bo bajeczne widoki ze śniegiem zdarzać się będą coraz rzadziej. Ale nie w górach! Dlatego warto dbać o formę, aby bez problemu móc się na nie wspinać!
Dziękuję Paulinie Bagińskiej za udostępnienie zdjęć z trasy oraz za motywującego kopa do biegania jeszcze dłuższych dystansów!
2019-01-12