Półmaraton w Szamotułach odbył po raz dziewiąty. Sponsorem tytularnym biegu jest firma Samsung. Zatem… to duże, huczne, bogate wydarzenie sportowe. Wystartowało prawie tysiąc zawodników. Z czego 219 stanowiły kobiety. To dość duża dysproporcja. Dystans półmaratoński cały czas zdominowany jest przez mężczyzn.

Szamotuły odrazu skojarzyły mi się z Tarnowem Podgórnym, w którym kilka miesięcy temu brałam udział w Biegu Lwa - również na dystansie 21km. Paula, która tego dnia przyjechała, razem ze mną i tatą, na szamotulski półmaraton miała podobne odczucia. Obie miałyśmy przyjemne deja vu. Wróciłyśmy wspomnieniami do majowego biegu w Tarnowie Podgórnym. Stamtąd, prawie pół roku temu, wyjechałyśmy z mocnymi życiówkami…

Szamotuły Samsung Półmaraton jest biegiem w całości ulicznym. Trasa jest szybka. Idealna na debiut, idealna na poprawienie swojego dotychczasowego czasu. I to właśnie tutaj: Monika, Asia i Martyna ze sprzymierzonego klubu biegacza OD PONIEDZIAŁKU pobiegły tego dnia swój pierwszy oficjalny półmaraton. Przed startem nie było widać po nich zdenerwowania. Były pełne energii i euforii. Widać było, że są na ten dzień przygotowane.

Próbowałam sobie przypomnieć swój pierwszy półmaraton. Ten pierwszy jest przecież szczególny. To było w Lesznie, w marcu 2018 roku. Debiutowałam wtedy razem z tatą - to było dla mnie gigantyczne przeżyciem. Nie pamiętam jaki uzyskałam wtedy czas. Pamiętam nasze zmęczone, ale dumne, zadowolone twarze na mecie. Od tamtego dnia mogłam szczycić się mianem „półmaratończyka”. Dumnie to robiłam. Dziś na swoim koncie mam prawie 20 oficjalnych półmaratonów w skład czego wchodzi Korona Polskich Półmaratonów 2018 roku. Dumnie nazywam się „półmaratonką”. To jest coś, co będzie moje już zawsze.

Patrzenie na debiut biegowych koleżanek było wspaniałe. Wiedziałam dokładnie co czują. Ile radości i wzruszeń czeka je na mecie. Wiedziałam, że pozostanie z nimi wiele chwil, których nigdy już nie zapomną. To był ważny dzień nie tylko dla nich, ale również i dla mnie.

Wystartowaliśmy o godz. 11. Pogoda była wymarzona. Słońce umilało czas na trasie. Chłód nie pozwalał na zwolnienie tempa. Nie było niczego, co w tym dniu działałoby na minus. Dawno już nie biegałam na zawodach na płaskim, asfaltowym podłożu. Czułam moc. Brakowało mi już szybkiego biegu.

Biegło mi się bardzo dobrze. Biegły nogi, nie głowa. Głowa była pełna optymizmu. Wyluzowana. Odpoczywała. Na 11 km zjadłam żel. NIe chciałam żeby tę „lekkość” zaburzyło duże zmęczenie. Świadomość 10km do mety uspokajała mnie. Miałam jeszcze drugi żel, którego użyłam na osiemnastym kilometrze, bałam się o kryzys na ostatnich kilometrach. Wbiegłam na metę wymachując rękami w kierunku kibiców, których było naprawdę sporo. Na mojej twarzy było, w przybliżeniu, 120 procent czystej radości. I satysfakcji. Cichy cel złamania 1 godz. i 40 min. zamienił się w wykonany czyn. Naprawdę to zrobiłam! Dzięki, Kincel… zrobiłam to trochę pod Twoją presją. Wiedziałam, że Ty nie dasz plamy ze swoją życiówką. Ja też nie chciałam nic ubrudzić.

Szybkie pojawienie się na mecie ma ogromną zaletę… można obserwować finisze znajomych osób i dodawać im werwy okrzykiem na ostatnich metrach. Zaczęłam od wytężenia strun głosowych na przybycie Pauli. Chyba byłam głośniejsza od speakera, który używał mikrofonu. Paula wbiegła na metę z życiówką! Podczas przeziębienia! Jesteś fajterem, Kincel! Nie zmieniaj tego.
Potem ujrzałam Asię, która wbiegła w towarzystwie Macieja, swojego męża. Jej wzruszenie z debiutu, w jakże w pięknym i szybkim stylu, było takie prawdziwe. To były łzy szczęścia. Brawo, Asia! To był solidny debiut.
Niedługo potem wyszłam w kierunku Moniki, która tego dnia biegła z kontuzją. Wiedziałam, że za chwile zamelduje się na mecie. Bardzo wyczekiwałam jej przybycia. Dobiegłyśmy do mety razem. To była najpiękniejsza meta spośród wszystkich moich dotychczasowych startów.
Kilka minut potem na metę wbiegła Martyna - pełna energii jakby przebiegła zaledwie 5km, a nie półmaraton. Brawo, Martyna! W pełni zasłużyłaś na miano „Półmaratonki”.
Chciałabym kiedyś zobaczyć finisz mojego taty, ale… on cały czas jest na mecie przede mną! Jesteś, tatko, niedościgniony!

To był dzień pełen sukcesów. Oblaliśmy te sukcesy szampanem. Na środku hali sportowej otwarliśmy szampana. Jakbyśmy byli tylko my. Jakby ten bieg był tylko dla nas. To było fantastyczne.

Jak wypadliśmy? Tato zameldował się na mecie w czasie: 1godz. 31min. i 57sek. Chyba jeszcze niedociera do mnie jak on tego dokonał. Zajął 138. miejsce na 758. mężczyzn. Ja ukończyłam bieg z czasem: 1godz. 36 min. i 55 sek, ale już to do mnie dotarło. Byłam na mecie 25. kobietą spośród 219 startujących pań. To był naprawdę szybki półmaraton.

Dlaczego bieganie jest fajne? Debiut znajomych osób jest równie niezapomniany jak własny.

2019-10-08



Galeria zdjęć: