Prawdopodobnie nie ma lepszego sposobu na zakończenie biegowego sezonu niż wzięcie udziału w zawodach. Od trzech lat biorę udział w biegach sylwestrowych. W tym roku razem z moją siostrą pobiegłyśmy w 35. Biegu Sylwestrowym w Lesznie. Ponad 700 miłośników biegania zdecydowało się w ten sposób pożegnać sportowy rok.

Głównym organizatorem biegu był 4. Zielonogórski Pułk Przeciwlotniczy. Trasa biegu wynosiła 5 km, a linię startu przekroczyliśmy o godzinie 17. Biuro zawodów mieściło się w budynku wojskowym, co stanowiło okazję do zwiedzenia koszar wojskowych. Bieg obsługiwali żołnierze, a więc pod względem organizacyjnym wszystko było perfekcyjnie dopięte. Warto dodać, że początkowe edycje tego biegu zarezerwowane były tylko dla służb mundurowych.

Trasę biegu już znałam, brałam udział w tym biegu już dwa lata temu. Znam te ulice dokładnie, mieszkam przecież w tym mieście. Biegło mi się bardzo dobrze. Dystans pięciu kilometrów minął mi bardzo szybko. Do tego wszystkiego biegłam u boku jednej z najważniejszych dla mnie osób, która dodatkowo ukończyła te zawody z nowym rekordem życiowym. Czy mogłabym zatem wyobrazić sobie lepsze zakończenie biegowego sezonu? Absolutnie nie!

Bieg Sylwestrowy w Lesznie kończył moje starty w roku 2019. Ten rok był rokiem wielu treningów, wielu startów w zawodach, i co najważniejsze wielu ogromnych wspomnień! To był rok życiówek na każdym dystansie. Nie wyobrażam sobie następnego roku bez tych endorfin! Bez tych przeżyć, emocji, wzruszeń, ciężkiej pracy, wysiłku i satysfakcji… i satysfakcji… i satysfakcji!

Wspomniałam już coś o satysfakcji? Satysfakcji nie tylko z samej siebie, ale również i z osób, z którymi spędzam sporo czasu podczas treningów i mam przyjemność obserwować ich liczne postępy. Mona… Kincel… Tato… nie zatrzymujcie się! Nie zwalniajcie! Dawajcie z siebie o półtorej razy więcej niż do tej pory, mimo że już… jesteście WIELCY!

A czym wyróżniał się mój sportowy 2019 rok w porównaniu do poprzednich? W tym roku przebiegłam swój pierwszy oficjalny maraton. Wzięłam udział w górskiej sztafecie tworząc drużynę z tatą i Łukaszem. Podczas jednych zawodów byłam dwa razy na Śnieżce zdobywając ją dwoma rożnymi szlakami. Wzięłam udział w dwóch duathlonach - z czego jeden odbył się na klasycznym dystansie. Ukończyłam jeszcze więcej półmaratonów niż rok temu. I jestem z tego wszystkiego cholernie dumna. I bardzo nakręcona na kolejne wyzwania. Mnóstwo mam już ich zaplanowanych.

A jak wyglądał rok 2019 w liczbach? Łącznie w tym roku przebiegłam 1839 km podczas 119 treningów. Uśredniając: biegałam co trzeci dzień pokonując średnio ok. 15,5 km na poszczególnym treningu. W 2019 roku wzięłam udział w 24 imprezach biegowych i tyle samo wpisów umieściłam na swoim blogu. Jestem bogatsza o nowe rekordy życiowe na dystansach: 5 km - 21:44, 10 km - 44:10, półmaratonu - 1:36:55 oraz maratonu - 3:41:33. Choć to tylko liczby, które jednych cieszą bardzo, innych mniej… to dla mnie najważniejsze jest ich porównanie z rokiem poprzednim. Widzę swój postęp. Jestem coraz szybsza, bardziej wytrzymalsza, silniejsza. Mogę więcej! Więcej niż rok temu. A chcę móc… jeszcze więcej!

Za każdym sukcesem stoi motywacja. Nigdy mi jej nie brakowało. Dodatkowo dużo jej otrzymuję z zewnątrz. I z tego miejsca, w tym momencie, dziękuję mojej Drugiej Połówce… że jest, rozumie, dopinguje, martwi się, czasami odpowiedzialnie hamuje, ale przede wszystkim WSPIERA! Dziękuję, Domino!

Dlaczego bieganie jest fajne? Bo wbiegasz w nowy rok, odnosisz sukcesy, łapiesz mnóstwo przeżyć. Zamykasz rok. I otwierasz nowy. Ze zdwojoną siłą!

2019-12-31



Galeria zdjęć: