Bieg Górski Leszno-Grzybowo odbywa się od 2011 roku i jest okazją do sprawdzenia swoich sił w niełatwym, leśnym terenie na dystansie 10 kilometrów. Czy nazwa „górski”  występująca w nazwie tego biegu nie jest przesadzona? Być może. W tym lesie nie ma przecież gór. Nie zdobywa się tutaj szczytu. Jest tutaj natomiast wiele wymagających podbiegów, a część z nich naprawdę może dać w kość. To wyróżnia ten las, to miejsce. Ten bieg.

Bieg ten odbywa się w miejscowości, w której mieszkam. Te leśne tereny też nie są mi obce. Nierzadko przyjeżdżam tutaj na treningi. Znam każdą z tych górek. Lubię to miejsce - jest idealne na trening, czy spacer. Taki pofałdowany teren w Wielkopolsce na pewno nie zdarza się często. I choć przyznam, że na zawody biegowe najbardziej lubię jeździć w nieznane mi wcześniej miejsca, to na ten lokalny bieg przyjeżdżam z przyjemnością. Tym razem wystartowałam już tutaj po raz trzeci.

Po raz pierwszy wzięłam udział w tych zawodach w lutym 2017 roku, czyli pół roku od kiedy zaczęłam biegać. Wtedy nie miałam żadnego doświadczenia w biegu po tego typu terenie. Było zimno, miejscami na ścieżkach znajdował się lód i śnieg. Biegłam w kolcach. Po godzinie i szesnastu minutach walki na trasie wbiegłam na metę bardziej zmęczona, niż szczęśliwa. Zadowolenie na twarzy pojawiło się dopiero kilka minut później. Wtedy… kiedy… dotarło, że ukończyłam ten bieg. Byłam wtedy w pierwszej dwudziestce, od końca. Ale nadal dumna. Wówczas te zawody były dla mnie dużym wyzwaniem. W roku 2019 ponownie tutaj wystartowałam. Poprawiłam swój wynik o 19 minut.

Trasa była identyczna jak w roku poprzednim. Nie skupiałam się na walorach krajobrazowych. Znam przecież to miejsce, te ścieżki, te zbiegi i podbiegi już bardzo dobrze. Nadal mnie fascynują, ale… jestem już przecież do nich przyzwyczajona.

Bieg na Grzybowie ma dla mnie kameralny klimat. W tym roku wystartowało prawie trzystu zawodników. Wielu z nich znam osobiście. Zamieniliśmy kilka słów przed startem, życzyliśmy sobie powodzenia, uśmiechaliśmy się, wzajemnie się nakręcaliśmy, przez moment porozmawialiśmy nawet w trakcie biegu. Choć zazwyczaj są to krótkie spotkania, to zawsze przepełnione są miłymi odczuciami. Lubię je. Biegacze są specjalistami w tworzeniu pozytywnej atmosfery. Naprawdę.

Tym razem na zawodach w Grzybowie biegłam nie tylko z tatą. Swój debiut na Biegu Górskim Leszno-Grzybowo mieli: Mona, Jacek oraz Michał. Ja i tato ukończyliśmy ten bieg z czasami bardzo podobnymi do tych uzyskanych w 2019 roku. Ścisk na wąskich odcinkach trasy na pewno zadania z poprawą wyniku nie ułatwiał. Mój tato, podobnie jak w roku poprzednim, zameldował się na mecie prawie 5 minut szybciej ode mnie. Tato… im jesteś starszy, tym szybszy! Mam zamiar biec Twoimi śladami.

Debiutanci - osoby z którymi często treningowo biegam na Grzybowie - wypadli rewelacyjnie! Mona… z uśmiechem i pełną dumą wbiegła na linię mety - zupełnie inaczej niż ja w 2017 roku. Zmęczenia zbyt dużego nie zaobserwowałam. Ustąpiło całkowicie pod ośmiu minutach od otrzymania medalu. Fantastycznie było znów wbiec z Tobą na metę, Siostra!
Michał….w debiucie uzyskał taki czas, jaki ja chciałabym wywróżyć sobie na kolejnej edycji tego biegu.
Jacek… już mnie dogonił. I przegonił. I… teraz... zabiera się za… Stefana! Idziesz jak burza, Jaca! Postępy robisz tak szybko, jak biegasz!
Wszystkim Wam raz jeszcze gratuluję. Jestem dumna!

Dlaczego bieganie jest fajne? Widok postępów znanych Ci osób jeszcze bardziej Cię motywuje i nakręca na bieganie!

PS. Dostałam po biegu opieprz od Kincla za brak progressu i potem drugi opieprz za to, że o tym nie wspomniałam w relacji. Tak więc... WSPOMINAM!

2020-02-25



Galeria zdjęć: