Dziewięć miesięcy. Tyle czasu minęło od napisania mojej ostatniej sportowej relacji. Czas pandemii pozmieniał wiele. To miał być dla nas - dla mnie i dla mojego taty - rok maratonów. Rok Korony Maratonów. Rok, który zaczął się świetnie górskim maratonem na Ślęży. Potem udało mi się jeszcze wystartować w dwóch innych, krótszych biegach. Z sukcesami. W aurze dobrej kondycji. A potem przyszedł luty. Stopniowe wygaszanie imprez biegowych ze względu na sytuację z panującym na całym świecie wirusem. Plany biegowe powoli się oddalały, a zatem i moja motywacja treningowa malała. Każdy przecież potrzebuje jakiejś marchewki. Tą moją - od dłuższego czasu - były właśnie zawody sportowe. Treningów zaczynało być coraz mniej, przybyło nieco kilogramów. Wiedziałam, że powrócę do tego biegania, które znałam, nie wiedziałam tylko kiedy…

Motywacja się włączyła… kiedy już widziałam swoje nazwisko na liście startowej. Dziś, po dziewięciu miesiącach, znowu mogę przeżywać emocje związane z zawodami po raz drugi - pisząc o nich, przeglądając zdjęcia, pozostawiając je tutaj. Brakowało mi tego.

Pierwszymi zawodami na które zdecydowaliśmy się wziąć udział był duathlon.

Duathlon, czyli połączenie biegu oraz jazdy na rowerze, odbył się w gminie Bojanowo po raz trzeci. Wystartować w zawodach można było indywidualnie lub w sztafecie - łącząc swoje siły z inną osobą. Łączny dystans z jakim należało się zmierzyć to 19km: z czego pierwsze 6km i ostatnie 3km pokonać należało biegiem, a pozostałe 10km trzeba było przejechać na rowerze. Razem z Moną i tatą zdecydowaliśmy się na starty indywidualne.

Z tatą bierzemy udział w tej imprezie od jej samego początku. Mona, w roku poprzednim, wystartowała w sztafecie. W tej edycji ukończyła cały dystans samodzielnie. To był Jej debiut. Bardzo dobry debiut. A ja mogę się chwalić tym, że moja Siostra jest duathlonistą!  

Do Tarchalina, bo tam dokładnie odbyła się impreza, zgodnie z tradycją, przyjechaliśmy rowerami. Przybyliśmy przed czasem, więc był czas na rozmowy z sportowymi znajomymi, z którymi przecież nie widzieliśmy się od kilku miesięcy.

Bojanowski duathlon to mała, kameralna sportowa impreza organizowana przez bojanowski ośrodek kultury. Na starcie stanęło około 100 osób. W pakietach startowych każdy zawodnik znalazł okolicznościowy kubek i piwo z lokalnego browaru Bojan.

Trasa nie należała do najłatwiejszych, szczególnie biorąc pod uwagę jazdę na rowerze. Na kilkuset metrach trzeba było uporać się z piaszczystym podłożem. Przy starcie indywidualnym ważne było również rozplanowanie sił. Podczas biegu zbytnio się nie oszczędzałam, przyjęłam, że w razie potrzeby odpocznę na rowerze. To była dobra taktyka - identyczna jak w roku poprzednim. Najtrudniejszym momentem podczas tego typu zawodów jest przesiadka z roweru na bieg. Mięśnie nóg są nieco zdezorientowane. Muszą zacząć wykonywać zupełnie inną pracę. Uczucie „waty w nogach” po zejściu z roweru, przynajmniej na początku zmiany, towarzyszy mi zawsze podczas duathlonu. Ten był czwartym w który wystartowałam.

Zawody zawodami, adrenalina adrenaliną, ale radość z tych zawodów nie byłaby tak duża gdyby nie fakt przybycia naszych prywatnych kibiców. I to w tak licznym gronie. Tak, właśnie kibiców z tego dnia zapamiętałam najdokładniej. Na samym starcie otuchy dodawała moja Druga Połówka z rodziną. Wspierali nas okrzykami i uśmiechami na całej trasie. Nieco później… już podczas biegu zobaczyłam ogromny banner ze swoim zdjęciem. Musiałam zawrócić, by pozbierać szczękę i móc dalej kontynuować bieg. Przemiła niespodzianka! Dziękuję Jackowi i Jego rodzinie za tak niespodziany, piękny doping! Rodziny Mony na zawodach też tego dnia nie zabrakło. Wszyscy byli z nas dumni. I tacy… zadowoleni. Im też udzielały się te emocje. Przeżywali ten dzień razem z nami. To przemiłe, że takie osoby ma się obok.

Choć moja forma jest dość daleka od tej, którą miałam przed czasem pandemii… to udało mi się uplasować na pierwszym miejscu wśród kobiet 16-30 lat uzyskując ostatecznie piątej miejsce wśród wszystkich kobiet. Rok temu byłam tutaj druga wśród pań i stojąc wówczas na podium obiecałam ten wynik poprawić. Zamierzam jeszcze to zrobić. Głowa wie, że potrafi. Wystarczy przygotować ponownie na to mięśnie. Czwarta edycjo, jesteś moja!

Tato, który podczas pandemii sumiennie trenował zajął drugie miejsce w swojej kategorii wiekowej. Jest dzikiem ponad dzikami, którego cały czas gonię.

Dlaczego bieganie jest fajne? Bo możesz do niego zawsze powrócić.

2020-09-29



Galeria zdjęć: