Tym razem relację z biegu napisała dla Was Mona, moooooja Siostra! Z całego serducha zachęcam do poniższej lektury:

Tegoroczne wakacje rozpoczęliśmy i zakończyliśmy na biegowo. Zawody w Karpaczu, pod koniec czerwca, uświadomiły nam, że bardzo wyczekiwaliśmy tego czasu. To właśnie tam na nowo złapaliśmy tzw. bakcyla biegowego. Tam też postanowiliśmy, że powoli wracamy do gry. W naszych kalendarzach od czasu do czasu pojawiały się treningi biegowe i rowerowe. Nie były one tak intensywne jak przed pandemią, ale motywowaliśmy się nawzajem. Najbardziej nakręceni byliśmy, kiedy zobaczyliśmy swoje nazwiska na liście startowej biegu, który odbywał się w miejscowości Suszec na Śląsku. Hałda Run Extreme… to w tym właśnie biegu braliśmy udział w ostatni weekend wakacji.

Suszec to niewielka miejscowość oddalona ponad 300 km od Leszna. Pojechaliśmy tam w czwórkę  dzień przed zawodami, by w dniu imprezy na spokojnie stawić się na linii startu wypoczętymi. I tak też się stało. Pełni sił o godz. 9 przybyliśmy na miejsce. I byliśmy gotowi by wziąć udział w czymś na co, tak długo czekaliśmy…

Hałda Run Extrime to pierwsze zawody biegowe organizowane w Suszcu na terenie częściowo zrekultywowanej i jednej z największych w Polsce hałdy KWW Krupiński oraz malowniczych lasów kobiórskich.

Przywitał nas konferansjer w stroju górniczym, który mówił po śląsku. Stwarzało to niesamowity klimat tego miejsca. Szczególnie dla nas, gdyż na Śląsku byliśmy po raz pierwszy. Z wielkim zaciekawieniem słuchaliśmy prowadzącego, który wszystko dokładnie tłumaczył i przekazywał w zabawnym stylu.  Kilkakrotnie powtarzał, że aby wystartować należy… posiadać miniumum buty i minimum numer startowy. Niemniej nie rzadziej prosił zawodników i zwracał uwagę na to by w sytuacji nagłej pomocy zachować się fair play i pomóc drugiemu zawodnikowi, gdy taka będzie potrzeba. Bez wątpienia mogę powiedzieć, że Pan Jarek tworzył klimat tej imprezy.

Do wyboru mieliśmy dwa warianty trasy: 11 kilometrów o nazwie „Pierwsza Szychta” i 23 kilometrowa „Ściana Płaczu”. Dodatkowo zostały przeprowadzone zawody dla dzieci i młodzieży na dystansie 1 326m. Liczba ta jest nieprzypadkowa, bo to pierwsza historyczna wzmianka o. miejscowości Suszec. W ramach zawodów przeprowadzone zostały między innymi: Przełajowe Mistrzostwa Polski Samorządowców oraz Górników na obu dystansach.

Z naszego teamu Stefan zmierzył się z dystansem półmaratońskim. Na lini startu zameldował się równo o godz. 10:00. Nati i ja ustawiłyśmy się do biegu pół godziny później by zmierzyć się z 11-kilometrową walkę z hałdami.

Trasa była bardzo dobrze oznakowana. Przez dłuższy czas biegłam sama i nie miałam najmniejszych problemów z odczytywaniem wyznaczonej drogi. Jednym z naszych zadań było wbiegniecie i zbiegniecie z bardzo wysokiej hałdy. Miało to miejsce kilometr po starcie i kilometr przed metą. Poza olbrzymią hałdą pozostałą część trasy stanowiły leśne dukty, a w przypadku półmaratonu niewielki fragment pokonywany był po asfalcie. Na trasie znajdował się punkt nawodnienia, który przyznam bardzo mi pomógł dobiec do końca.  

Trasa była bardzo ciekawa. Piękne widoki po wbiegnięciu na hałdę zapierały dech w piersiach i rekompensowały od razu ból nóg i zmęczenie. Do tego doliczyć można świetną pogodę. Całość sprawiła, że na szczycie nie liczyła się do końca rywalizacja. Każdy choć na chwilę się zatrzymał i nasycił swoje zmysły. Oryginalność tych zawodów polegała też na tym, że na codzień nie mamy możliwości biegać po terenie kopalni. A w tym dniu ona w całej swej okazałości została dla biegaczy otwarta.

Zawody ukończyliśmy z wielkimi uśmiechami na twarzy i satysfakcją. Nati przybiegła dużo szybciej ode mnie i jak zawsze wybiegła mi na przeciw. Moją linię mety pokonywałyśmy razem. Dzięki Siostra, za doping i wsparcie od samego początku do końca tego biegu. Stefan zameldował się z czasem poniżej dwóch godzin. To niesamowity wyczyn biorąc pod uwagę taką właśnie trasę. Brawo, dziku jesteś the best!

Byliśmy tym miejscem tak zauroczeni i zafascynowani, że pomimo zmęczenia po przekroczeniu linii mety, postanowiliśmy pójść na hałdę jeszcze raz, by podziwiać piękne widoki z tak nietypowego miejsca. Zabraliśmy ze sobą Gosię - jednego z naszych najwierniejszych kibiców - by pokazać Jej namiastkę tego czego doświadczyliśmy podczas tego biegu.

Podsumowując… był to świetnie spędzony dzień na Śląsku. Gratulujemy organizatorom perfekcyjnie przygotowanego biegu. Chyba nie miałabym do czego się przyczepić. Niemniej życzyłabym sobie, by więcej samorządowców brało udział w tego typu zawodach. Moje biuro zdobi przepiękny puchar III Miejsca Przełajowych Mistrzostw Polski Samorządowców w Pierwszej Szychcie.
Dziękujemy Suszec i do zobaczenia za rok!


Monika Glapiak

 

2021-09-10



Galeria zdjęć: